Baśń o złotym kłosie
Dawno, dawno temu za górami za lasami w małej wiosce mieszkał skromny rolnik o imieniu Filip. Był człowiekiem pracowitym. Miał żonę Anię i czworo dzieci: Zosię, Jasia, Stasia i Agatkę. Każdego dnia wstawał rano, żeby troszczyć się o swoje pole. Co roku zbierał plony, ale martwił się czy da radę utrzymać rodzinę. Pewnego razu na swoim polu na którym rosło zboże zobaczył coś dziwnego. Podszedł bliżej i zobaczył, że wśród zwykłych kłosów jest jeden złoty. Zafascynowany postanowił zabrać złoty kłos do swojego domu. Kiedy przyniósł kłos do swojej chaty, ten nagle przemówił: „Spełnię tylko jedno twoje życzenie, ale pamiętaj, aby wybrać mądrzę, co chcesz otrzymać”. Filip zaskoczony zastanowił się na chwilę. Chciał żeby jego rodzina była szczęśliwa, ale też wiedział jak ciężko jest innym rolnikom zadbać o potrzeby swoich rodzin. Postanowił więc, że jego życzeniem będzie, aby jego wioska stała się miejscem radości i dobrobytu. „Chce, aby moja wioska była szczęśliwa i żeby ludziom niczego nie brakowało”- powiedział. Kłos zadrżał i zajaśniał jeszcze mocnej. Nagle zboże na polach zaczęły rosnąć w szybkim tempie. Wkrótce cała wioska była pełna złotych kłosów, a ludzie świętowali zbiory. Wioska stała się miejscem, gdzie ludzie żyli w zgodzie. Pomagali sobie nawzajem i wspólnie świętowali każdy sukces. Mijały lata, a Filip nigdy nie żałował swojego wyboru. Zrozumiał, że największym skarbem jest wspólnota i zgoda między ludźmi. A złote zboże stało się legendą opowiadaną przez pokolenia przypominającą, że prawdziwe bogactwo jest w sercu. I tak w tej małej wiosce dzięki jednemu życzeniu skromnego rolnika wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Jonatan Jasiuk, kl.IV
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Święta w niebezpieczeństwie
Dawno, dawno temu za górami, za lasami w dalekiej Laponii żył Święty Mikołaj. W swoim dużym domu mieszkał z Panią Mikołajową i elfami.
W święta Bożego Narodzenia elfy pomagały Mikołajowi rozdawać prezenty. W tym roku pani Mikołajowa zabrała elfy na wakacje, więc Święty Mikołaj martwił się, że nie da rady sam rozdać wszystkich prezentów. Mimo wszystko zapakował sanie i ruszył w podróż. Mikołaj poszedł rozdawać prezenty, a tymczasem do jego magicznych sań weszło dwoje dzieci. Gdy już ruszył, nie zauważył ich. Dziecko wychyliło się i wypadło:
- Mikołaju, ratuj go! – krzyknęło drugie dziecko.
- Co ty tu robisz? – powiedział Mikołaj.
- Szybko zawróć – odrzekł chłopiec.
- Trzymaj się, bo będzie niebezpieczny zakręt – odpowiedział.
Mikołaj zawrócił i uratował dziecko.
- Dzieci, przez tę aferę spłoszyły się renifery i sanie się rozbiły – powiedział Mikołaj.
- Przepraszamy – odpowiedziały.
- O nie, poziom gwiazdkowości zmalał do siedemdziesięciu procent – powiedział Mikołaj.
- I do tego jeszcze worek z prezentami się zgubił – powiedział.
Mikołaj musiał bardzo szybko znaleźć worek i renifery, żeby uratować gwiazdkę.
- Dobrze, w takim razie opracujmy plan – powiedział Mikołaj.
- Dobrze Mikołaju – odrzekły dzieci.
- A więc, rozdzielamy się. Kuba pójdziesz szukać worka, Szymek, ty zajmij się reniferami, a ja naprawię sanie.
- Wszyscy poszli już, to ja się zajmę saniami – powiedział do siebie Mikołaj.
Kuba poszedł po worek, a Szymek po renifery. Kuba chodził i szukał worka. Gdy już znalazł stało się coś niespodziewanego. Kuba uciekł z workiem. A tymczasem Szymon znalazł renifery i też je zabrał. Chłopcy spotkali się i uciekli. A w tym samym czasie wróciła Mikołajowa z elfami i zadzwoniła do Mikołaja.
- Halo, wszystko dobrze Mikołaju? – zapytała Mikołajowa.
- Tak, oprócz tego, że sanie się rozbiły, renifery uciekły i worek z prezentami się zgubił – powiedział Mikołaj.
W tym czasie chłopcy rozmawiali.
- Patrz co znalazłem – powiedział Kuba.
- Co to jest? – zapytał Szymek.
- To magiczna różdżka, znalazłem ją w worku – odrzekł Kuba.
- A co można nią zrobić? – pytał Szymek.
- Nie wiem – odpowiedział Kuba.
- Może zaczarujemy renifery – zapytał Kuba.
- Możemy tak zrobić – odparł Szymek.
Mikołaj naprawił sanie i poleciał szukać dzieci. Gdy już je znalazł, dzieci powiedziały mu, że nie oddadzą mu sań i worka. Zdenerwowany Mikołaj zadzwonił do Mikołajowej.
- Halo, co się stało Mikołaju? – zapytała.
- Możesz tu przylecieć i wziąć ze sobą ten magiczny proszek odmieniający? – zapytał Mikołaj.
- Dobrze Mikołaju – odpowiedziała.
Mikołaj czekał na Mikołajową, a w tym czasie dzieci oddalały się coraz bardziej.
Pani Mikołajowa szybko się zjawiła i rozsypała na chłopców magiczny proszek, który miał odmienić ich zachowanie. Dzieci poczuły dziwne uczucie, ale to pomogło.
Wszyscy musieli szybko rozdać prezenty, a dzieci wrócić do domu.
Antonowski Łukasz, kl.IV
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bajka : „Magiczny patyk”
Autor: Radosław Zawada kl.IV
Dawno, dawno temu żyło trzech braci, a nazywali się: Romek, Olek i Piotrek. Ich rodzina byłą biedna, a rodzice w podeszłym wieku bardzo schorowani. Chłopcy starali się zarobić na życie. Olek pasał krowy sąsiadów, Piotrek zbierał zioła, grzyby i jagody. Romek był jeszcze małym chłopcem, więc pomagał braciom i opiekował się rodzicami. Pewnego dnia, w lesie, Piotrek znalazł długi patyk, który zaczął służyć mu do poruszania się po lesie. Olek często pożyczał patyk do przeganiania bydła, a gdy był zmęczony mógł się na nim oprzeć. Patyk jakby rozumiał intencje braci, wiedział kiedy i jak im pomóc, z odpowiedniej strony machał, by krowy nie uciekały, rozchylał krzaki, by Piotrek mógł dotrzeć do jak najlepszych ziół i grzybów. Braciom wydawało się, że czasem patyk jakby do nich szeptał. Najmłodszy brat Roman, gdy ujrzał patyk wpadł na pomysł, aby przerobić go na wędkę. Poszedł z nią nad pobliską rzekę i zarzucił, gdy zwijał żyłkę ryba zaatakowała. Romek długo z nią walczył, aż wyciągnął dwumetrowego szczupaka. W tym czasie wędka przemówiła: - „Hej ho, rybek złowię sto”. Od tej pory Romek łowił coraz większe ryby i sprzedawał je na targu. Rodzina od tamtej pory żyła w dostatku.